Jak ułatwić sobie podróż?
Od tygodnia (sic!) w jednym z pokojów stoją otwarte walizki, do których systematycznie dokładam kolejne rzeczy. Muszę się pilnować by nie przekroczyć 10 kilogramów. Staje się to, co raz trudniejsze, bo ciężko mi się rozstać z jakimkolwiek z moich kosmetyków, których ilość wraz z wiekiem rośnie w sposób geometryczny. Dochodzi do tego góra ubrań, których selekcję prowadzę bardzo żmudnie. Od tygodnia. I choć staram się wybierać wszystko zgodnie z zasadą "można to zestawić na sto sposobów" oraz zwracam uwagę na temperaturę miejsca, do którego lecę, ale nie mogę oprzeć się myślom i pokusie "a co jeśli udamy się w miejsce, w którym akurat TEGO będę potrzebować...", "a co jeśli będę miała nastrój akurat na TĘ bluzkę?", "co jeśli w Szwecji nastąpi zwrot klimatyczny i nagle będzie 20 stopni?". Jestem absolutnie niereformowalna pod tym względem i no cóż - jakoś trzeba z tym żyć. Nie mam szans na zdobycie torebki Hermiony, mogę co najwyżej dopłacić za nadbagaż - z tym będzie mi się trochę gorzej żyło, a na pewno mojemu kontu w banku.
Zawartość walizek przegrywa z zawartością mojej głowy, w której z prędkością światła przetwarzam informacje dotyczące komunikacji miejskiej, godzin otwarcia różnych obiektów, nieoczywistych miejsc wartych zobaczenia, biletów wstępu, miejsc gdzie można zjeść lub kupić coś do jedzenia. Evernote pracuje jak szalony - co chwila uzupełniam notatki o nowe informacje. Jestem absolutnym przeciwieństwem ludzi, którzy "idą na żywioł", lądują w danym mieście i nie wiedzą, jak podróżować dalej, wszędzie wybierają się w ciemno, a noclegu szukają będąc już na miejscu. Brrr. Mnie się takie sytuacje nie zdarzają, bo jestem w stanie przewidzieć naprawdę dużo. Chcesz uniknąć sytuacji w stylu "eee i co teraz"? To proste - podróżuj ze mną :)
I choć aktualnie komputerek w głowie pracuje na najwyższych obrotach, to podczas wizyty w Sztokholmie, chcemy być trochę bardziej slow, odpuszczać pewne rzeczy, rozsmakować się i nie biegać od miejsca do miejsca. Moim ideałem podróży jest pojechanie gdzieś na tak długo, by przestać czuć się turystą, a po prostu pomieszkać w danym miejscu. Pójść do kawiarni, popatrzeć za okno, poczytać książkę w parku. Choć może nie zależy to od ilości czasu, a od nastawienia. Przekonamy się o tym już za chwilę.
Nie przestaję jednak maksymalnie ułatwiać sobie podróżowania i bogatsza w doświadczenie zdobyte podczas innych wyjazdów, pewnych organizacyjnych zachowań nie odpuszczam. Rozumiem, że pewne maniery i nastawienie zależą od osobowości, ale przygotowałam kilka wskazówek, które może wykonać każdy. Jak ułatwiam sobie podróżowanie i co radzę innym?
1. Poznaję topografię danego miejsca.
Przed wyjazdem dokładnie oglądam miejsce w google maps i foursquare. Zaznaczam interesujące mnie obiekty, w tym sklepy spożywcze, restauracje, kawiarnie, nocleg. Kreślę trasy oceniając, ile czasu zajmuje przejście z punktu A do punktu B, gdzie znajdują się strategiczne miejsca, typu przystanki, dworzec, lotnisko, w przypadku wyjazdu za granicę - polska ambasada i konsulat (choć będąc członkami Unii możemy się zgłosić do każdej ambasady państwa członkowskiego). Po tak zwielokrotnionym kontakcie z mapą, wysiadając z środka komunikacji w danym miejscu, nie mam problemu z odnalezieniem się. Co więcej, do tej pory pamiętam układ ulic w miejscach, do których przygotowałam się w taki sposób.
2. Prowadzę notatki na temat miejsc, które chce odwiedzić.
Najbardziej lubię używać do tego aplikacji Evernote, która działa zarówno mobilnie, jak i na desktopie. Wszystkie niezbędne informacje mam pod ręką, a jeśli czegoś nie zapiszę, zawsze jest google maps, które ma naprawdę aktualne informacje np. na temat otwarcia niektórych punktów.
3. W pierwszym dniu podróży zawsze mam ze sobą coś własnego do jedzenia.
Nigdy nie wiesz. Głód dopada w najmniej oczekiwanym momencie, a stąd już blisko do niezadowolenia. Mimo, że podróżowanie samolotem jest niby stosunkowo szybkie, to czas jaki trzeba doliczyć na dojazd, oczekiwanie na lot, transfer do docelowego miejsca, sprawia, że wychodzi z pół dnia - prawie jak podróż pociągiem lub autobusem. W jutrzejszą podróż pakuję wafle ryżowe oraz małe pudełko z komosą ryżową, warzywami na parze doprawione oregano. Powinnam przeżyć.
4. Podróżuję z mini apteczką i kartą EKUZ.
W podróży nie chcę marnować czasu na zmianę ciśnienia, wrażliwy ząb, katar, obtartą piętę lub zatrucie. Dlatego mam kilka niezbędnych farmaceutyków oraz EKUZ, dzięki której nie zadłużę się na kilka tysięcy, gdy źle stanę i skręcę kostkę. Po EKUZ nie stoisz w kolejce kilka lat, jak do lekarzy specjalistów, więc nie ma żadnej wymówki, by jej sobie nie wyrobić. Drukujesz wniosek, wypełniasz, podpisujesz, skanujesz, wysyłasz mailowo na odpowiedni adres, a po trzech dniach karta jest w twojej skrzynce pocztowej. Możesz też iść osobiście do oddziału NFZ, jeśli takowy znajduje się w twoim mieście - w Warszawie stałam w kolejce aż 15 minut, a liczba numerków przede mną sięgnęła pięćdziesięciu. Nie było tak źle.
5. Wybieram ubrania pod kątem zestawienia ich na wiele sposobów i odrzucam "samotne wyspy". Ponadto planuję, jakie miejsca będziemy odwiedzać, by wiedzieć co mi się może przydać.
Zazwyczaj wybieram wygodne, sprawdzone rzeczy: luźne swetry, tuniki, legginsy, spodnie i buty, proste t-shirty. Jeśli nie masz zamiaru odwiedzić ekskluzywnej restauracji z gwiazdkami Michelin, to nie ma sensu pakować wieczorowej sukienki. Pamiętaj, wszystko wybrane na spontanie nie jest potem przydatne. Ponadto wybieram rzeczy w podobnej gamie kolorystycznej, by nie ślęczeć za długo podczas ubierania się i żeby nie wyglądać jak turysta, któremu obojętne, co ma na sobie, bo przecież "on tu jest na wakacjach". O, nie, nie. Podróżowanie i estetyka naprawdę nie muszą się wykluczać.
6. Zabieram tylko sprawdzone kosmetyki.
Jeśli nie mogę zabrać całego opakowania ze względu na ograniczenia bagażu, przelewam je do mniejszych lub kupuję ich miniatury. Nie pozwalam sobie na pokusę sprawdzenia czegoś nowego podczas podróży, bo nigdy nie wiadomo, jak to się może skończyć. Wiem, co mówię.
7. Dzień przed ładuję akumulatory od aparatu oraz powerbanki, czyszczę karty pamięci, pakuję ładowarki.
7. Dzień przed ładuję akumulatory od aparatu oraz powerbanki, czyszczę karty pamięci, pakuję ładowarki.
Prosta sprawa. Smartofny to nie Nokie sprzed lat i padają szybko. Przynajmniej mój. Powerbank bardzo pomaga w tym problemie, a mantrę "czy spakowałam ładowarkę?" powtarzam kilka razy wychodząc z mieszkania.
8. Sprzątam przed wyjazdem mieszkanie i zamawiam zakupy spożywcze online z dostawą w dniu powrotu.
Nie ma nic przyjemniejszego niż powrót z urlopu do czystego mieszkania, po czym za chwilę do drzwi puka pan z reklamówkami pełnymi jedzenia. Tryb urlopowy zostaje przedłużony naturalnie, a powrót do rutyny dnia codziennego przestaje być takim szokiem.
A jakie tricki macie Wy? Chętnie się dowiem i może zastosuję już za miesiąc :)
0 komentarze