Jedna z najprzyjemniejszych emocji, jakiej doznawałam na American Film Festiwal był ten moment, gdy z półlitrowym kubkiem kawy wchodziło się na pierwszy seans zaczynający się zazwyczaj około godziny dziesiątej. Dzyń, dzyń, dzyń - odgłos odklikiwanych identyfikatorów karnetowiczy lub biletów - przyjemny element tamtej codzienności i sygnał, że już można wchodzić się na salę i posiedzieć z zamkniętymi oczami, by choć...