Bezglutenowa dieta we Włoszech - restauracje, sklepy, znajomość tematu. Gdzie jeść? - subiektywny przewodnik

by - 21 października

Pamiętając raczej bezproblemowy w kwestii bezglutenowego i bezlaktozowego jedzenia wyjazd na Sardynię, jadąc w tym roku do Toskanii, byłam pełna jak najlepszych przeczuć. Nie rozminęłam się z tymi oczekiwaniami, ale warto też zaznaczyć, że nie były one bardzo wygórowane. Na co dzień staram się jeść po prostu zdrowo, bo tym sposobem jakoś okiełznuję problemy zdrowotne. W moim przypadku "zdrowo" oznacza, jak najmniej obciążająco organizm (psychicznie też) i przez trzy lata metodą prób, błędów oraz obserwacji doszłam do tego, co mi szkodzi bardziej, mniej, co w ogóle, a z czego powinnam zrezygnować na zawsze. Prosta sprawa.

Zdrowo w moim przypadku oznacza bez glutenubez mleka w ogóle (nie jem produktów oflagowanych hasłem bez laktozy, może raz na trzy miesiące zjem jakiś ser), bez białego cukru, możliwie, jak najmniejszą ilość zbóż (głównie pseudo-: gryka i komosa ryżowa) i bez roślin strączkowych. Nie korzystam z gotowych mieszanek do wypieku lub innych "ciastowych" produktów, bo składy są, jakie są: dłuższe niż tablica układu okresowego pierwiastków. Będąc we Włoszech postanowiłam skupić się najbardziej na bez glutenu, przy odrobinie szczęścia bez laktozy i nie liczyłam na bez cukru. Na składy nie patrzyłam, odpuściłam to sobie na te dwa tygodnie. Za dużo musiałabym na tym wyjeździe gotować sama, a bardzo tego nie chciałam.

Jak to się ma do typowego włoskiego jedzenia w ojczyźnie makaronu i pizzy?

Co jedzą Włosi?
Z moim obserwacji wynika, że przede wszystkim jedzą dużo rzeczy słodkich oraz mącznych i prawie w ogóle nie jedzą warzyw. Kuchnia włoska jest tzw. kuchnią biednych i wszystkie najbardziej popularne potrawy powstały z potrzeby oszczędności składników i pieniędzy. Są to dania proste, niewymagające dużych zasobów czasu oraz pieniędzy i jednocześnie podyktowane są sezonowością, lokalnością i świeżością produktów. Z powodu szybkości i prostoty wykonania zdarza się, że te dania wychodzą... bez wyrazu i smaku, również w samych Włoszech. Przygotowując je tylko dla zaspokojenia głodu łatwo w nich spartaczyć wszelkie wyrafinowane nuty.

Śniadania składają się głównie ze słodkich ciast, muesli, dżemów, tostów, mleka i jogurtów (podejrzewam, że sztucznie dosładzanych), owocowych soków oraz kawy - rano bardzo popularne są cappucino oraz latte. Najczęściej śniadania Włosi jedzą w biegu, w drodze do pracy np. przy barze - wypijają kawę i zjadają rogala. W restauracjach z typową włoską kuchnią znajdziemy pizze, risotta (obowiązkowo z truflami), spaghetti, gnocchi (rodzaj klusek), sos bolognese, lazanię, ravioli (rodzaj pierożków), tortellini (pierożki z sosem pomidorowym), carpaccio, makarony na milion sposobów (np. pomodoro). Oprócz pomidorów, inne warzywa pojawiają w tego typu potrawach bardzo rzadko. Po obiedzie obowiązkowo pije się espresso. Na deser pojawiają się wszelkie wariacje na temat tiramisu, panna cotty, sera ricotta, lody, a formą przekąsek może być focaccia (rodzaj pieczywa, jak spód od pizzy) lub bruschetta (grzanka posmarowana oliwą z, na przykład... pomidorem!). Im bliżej wieczoru tym zawartość talerzy się powiększa. Gdzie w tym wszystkim miejsce na bezglutenowe jedzenie?


Świadomość ludzi na temat potrzeb alergików
Podczas pobytu na wsi mieliśmy zapewnione śniadania. Właścicielka domu, w którym mieszkaliśmy, sama była na diecie bezglutenowej i bez laktozy, więc nie miała problemu ze spełnieniem moich próśb, co do śniadania, choć finalnie i tak odbiegało ono od moich białkowo-tłuszczowych zestawów w Polsce :) Czekały na mnie bezglutenowe ciastka, ciasteczka, buły, chleby, dżemy, muesli, wędliny oraz mleka, jogurty, serki bez laktozy. Pani była strasznie zaoferowana, opisywała każdy produkt i bardzo się przejęła, gdy zdała sobie sprawę, że chciała poczęstować mnie jogurtowym ciastem ;)
Nie zawiodłam się również w kwestii podpytywania kelnerów o pozycje w menu - każdy był w stanie wskazać mi dania bez glutenu, powiedzieć z czego potrawy są robione. Raz spotkałam się również z informacją, że owszem, są w karcie dania, które składają się z produktów naturalnie bez glutenu, ale podkreślono, że kuchnia nie posiada certyfikatu włoskiego stowarzyszenia celiakiów i w mojej potrawie mogą znaleźć się śladowe ilości alergenów. Uważam to za zachowanie bardzo fair w stosunku do klienta.

Z tego co również udało się mi dowiedzieć, tak duża świadomość na temat alergii pokarmowych nie wynika tylko i wyłącznie z ruchu turystycznego, wobec którego gastronomia - oparta głównie na glutenie i produktach mlecznych - musiała się dostosować, ale również na dużym problemie zdrowotnym tubylców.

Zawartość sklepowych półek
W związku z dużym odsetkiem osób cierpiących na różne pokarmowe dolegliwości, półki we włoskich sklepach uginają się od produktów specjalnie im dedykowanym, choć znalezienie czegoś bez cukru i optymalnie najkrótszego składu jest jak poszukiwanie świętego Gralla. Jeśli nie patrzysz na składy, w każdym sklepie, nawet na najmniejszej wsi, znajdziesz dla siebie produkty specjalnej troski. Zewsząd bije senza glutine (bez glutenu) oraz senza oli di palma (olej palmowy jest chyba małą obsesją we Włoszech), trochę rzadziej senza lattosio (bez laktozy) oraz senza uovo (bez jajek). Regały typu bio dopiero raczkują, a produktów wegańskich w ogóle nie widziałam. Produktów bez-... należy szukać na każdej półce, ponieważ często nie są one jakoś specjalnie zgrupowane. Ot, obok zwykłego mleka, znajdziesz mleko bez laktozy. Wybór produktów oznaczonych jest ogromny. Znajdą się chleby, bułki, ciasta, muesli, makarony, chrupki, parówki, kabanosy, wędliny (salami, prosciutto, zwykłe), mleka, jogurty, sery (białe, żółte, pleśniowe itp.), dania fix, mąki, kasze, mieszanki do wypieku, dżemy, produkty konserwowe, sosy. Co więcej, bardzo dużo tych produktów (również markowych i globalnych) posiada oficjalny graficzny logotyp oficjalnego włoskiego stowarzyszenia celiakiów. Jeśli nie ma certyfikatu, to i tak wiele produktów będzie miało podkreślone składniki potencjalnie alergenne oraz i dodatkowe podsumowanie o byciu np. całkowicie bezglutenowym. Standardowo króluje marka Schär - prawdopodobnie największa firma oferująca bezglutenowe produkty.

Zawartość sklepowych półek dowodzi, że Włosi są i jednocześnie nie są specjalnie wyedukowani w tym temacie. Są na bieżąco, bo nie ignorują problemów zdrowotnych co raz większej grupy ludzi, ułatwiają sobie życie nawzajem oraz dostrzegają nową gałąź sprzedaży. Jednak bazując na produktach o tak słabym składzie, sprawiają wrażenie, że nie mają dużego pojęcia o wartościach odżywczych w diecie eliminacyjnej lub są po prostu leniwi. Podczas tych wakacji ja też się zaraziłam lenistwem i wcinałam bezglutenowe, chrupiące ciasteczka Schära. Sama nawet jednego euro nie wydałam na bezglutenowy chleb, bo taki bezglutenowy chleb, jaki jest, nie każdy wie i nie namawiam, bo to żadne doznanie smakowe - raczej jego brak. Odżywcze też nie. Oczywiście, produkty te są odpowiednio droższe. Jeśli by się uprzeć, moglibyśmy jeść tak jak w Polsce, ale po przyjeździe do Florencji, będąc na fali wiejskich śniadań, nadal przygotowywaliśmy sobie typowo włoskie zestawy (moje bez glutenu i laktozy). Po półtora tygodniu mieliśmy tego serdecznie dosyć i bez trudu wróciliśmy do starych przyzwyczajeń.

Restauracje
Pod kątem znajomości tematu nietolerancji i alergii byłam również miło zaskoczona. Podczas naszego pobytu mieliśmy okazję jeść w Cortonie, Sienie, Florencji i Bolonii. Tylko Florencję przeszukałam przed wyjazdem pod kątem zawartości menu w restauracjach i zapisałam kilka mocniejszych pozycji. Na miejscu okazało się, że mogłam sobie to odpuścić, bo wystarczyło podejść do jednej restauracji z bezglutenowymi opcjami, po czym okazywało się, że w okolicy jest takich jeszcze pięć. Większość dań miała zagwarantowaną bezglutenową alternatywę, zazwyczaj dodatkowo płatną, ok. 1,50-2 euro. Przypuszczam, że w składach makaronów królowała mąka kukurydziana i stabilizatory E :D Ja do oporu testowałam pizze - niektóre wypiekane na miejscu, w innych miejscach były to kupne spody. Z reguły były one trochę mniejsze od wersji zwykłych.

Jeśli mam być szczera odwiedziny we włoskich restauracjach nie należały do przyjemnych, czego przyczyną była zbytnia nadgorliwość i nadskakiwanie kelnerów. W Polsce dwa razy w życiu byłam w restauracji, w której kelner otwiera przy mnie wino, nalewa na dno i prosi o spróbowanie, zanim napełni kieliszki. Są to też odpowiednio droższe restauracje - takie na specjalne okazje, gdzie po prostu idzie się świętować. Trochę Cię bawi ilość sztuców, ale jednocześnie bardzo się spinasz by w dobrym momencie położyć serwetę na kolanach i nie wyjść na buraka. Taki cyrk zdarzał we Włoszech w co drugim przyrestauracyjnym ogródku. Ilość pytań, o to czy potrawa smakuje i czy czegoś nie potrzeba, przyprawiała mnie o dreszcze. Po zbytniej nadgorliwości kelnerów przychodził też czas na zwrot o 180 stopni. Jeśli kelner zorientował się, że nie zostawimy majątku, próba zwrócenia jego uwagi trwała wieki. Sam proces płacenia trwał zawsze niemożliwie długo, mimo że nie było dużego ruchu.

Do typowo włoskich reguł należy również coperto czyli tzw. opłata za nakrycie stolika, która wynosi od 1,5 do 3 euro od osoby. Zdarza się również, że cena np. kawy jest inna w zależności od tego, czy wypije się ją przy barze, weźmie na wynos czy wypije przy stoliku. To czy stolik jest wewnątrz czy na zewnątrz również ma znaczenie.

Ponadto włoskie restauracje... są po prostu brzydkie i na próżno szukać ciekawych wnętrz ;) W mojej opinii są również bardzo drogie i nie mam na myśli tylko opcji bezglutenowych. Uważam, że było nawet drożej niż w Sztokholmie, gdzie za obiad dla dwóch osób płaciliśmy średnio 130 zł. W Toskanii byłby to szczyt marzeń. Jedyne ciepłe wspomnienia mam z dwóch knajpek w Bolonii, ale może jest to spowodowane tym, że to o wiele mniejsze miasto, jeśli chodzi o ruch turystyczny.

Poniżej garść mocniejszych (i tych mniej) adresów, które odwiedziliśmy:

Cortona
Ristorante Il Cacciatore
Znaleziona zupełnie przypadkiem, okazała się dużym i miłym zaskoczeniem pomijając kelnerskie "tańce". Restauracja znajduje tuż obok głównego placu w Cortonie - Piazza della Republica. Wnętrze jest dość ciasne, ale przytulne. Restauracja posiada również ogródek usytuowany po przeciwległej stronie wąskiej, biegnącej stromo w dół uliczki. Wybranie stolika na zewnątrz zyska na uroku wieczorem, gdy ulice i lokale oświetlą lampy nocne.  Skusił mnie wielki baner gluten-free, bo nie spodziewałam się, że coś tu takiego znajdę :) Zjedliśmy tam pizzę. Bezglutenowa była trochę mniejsza niż normalna oraz był to kupny spód, mimo tego była bardzo dobra. Chrupka, bez spływającego sosu, z idealną ilością dodatków. Michał również jej spróbował i stwierdził, że nie czuł różnicy pomiędzy nią a pizzą z mąki pszennej.




Ristorante Preludio
Podobnie, jak poprzednia restauracja, znajduje się ona blisko głównego placu i również posiada bardzo uroczy ogródek, mieszczący zaledwie dwa stoliki. Wnętrze jest jasne i przestronne, choć to nie jest duże pomieszczenie. Obsługa mało nadgorliwa, co uważam za plus i bardzo doinformowana w kwestii alergii. W menu nie było oznaczonych dań bezglutenowych, więc kelner wskazał mi te, które mogę bezpiecznie zamówić. Padło na risotto z truflami, Michał tym razem skusił się na pomodoro. Risotto było smaczne, jednak bez większych zachwytów.

Florencja
Ciro and Sons
Według rankingu na Foursquare, to jedna z najlepszych bezglutenowych restauracji we Florencji. Wejście do środka gwarantuje duży szok. Pierwsze o czym pomyślałam, to że zdecydowanie potrzebne są tu kuchenne rewolucje. Nakrycie stolików jak z kilku gwiazdkowej restauracji, weselne narzuty na krzesła, kryształowy żyrandol, większy niż Palazzo Pitti, freski na ścianach, skórzane obicia kanap, kelnerzy w koszulach w kratę prosto z Teksasu, galeria zdjęć na ścianach dokumentująca rodzinny biznes (królują zdjęcia ze ślubów kolejnych synów - serdecznie polecam obejrzenie tego :D) i tradycyjna włoska kuchnia. Okej. Dekoracyjnie wszystko w jak najgorszym guście, choć na zdjęciach nie wygląda to aż tak dramatycznie :D Gastronomicznie - smacznie, poprawnie, ot pizza. Polecam, ale jestem pewna, że znajdą się lepsze (może i tańsze).


Quinoa
Niezwykła wyspa w morzu pizz, past i ravioli. Jest to jedyna, stuprocentowa bezglutenowa restauracja w całej Florencji. Restauracja znajduje się w kompleksie budynków, stanowiących ośrodek kulturalny - znajdują się tu biura różnych instytucji oraz kilka innych knajpek np. wegetariańskich. Miejsce położone jest blisko Piazza dell Duomo, a Quinoa znajduje się na parterze i posiada ogródek na obszernym patio. W menu znajdą się zarówno dania typowo włoskie oraz dania reprezentatywne dla kuchni wegetariańskiej i wegańskiej np. warzywa z tofu, faszerowane cukinie, wege burgery. Mało to kreatywne, ale moda na takie jedzenie tutaj, chyba dopiero się pojawia. Mięsożercy znajdą spory wybór ryb, burgery, carpaccio, sałatki z kurczakiem. Jest zdrowo, lekko i smacznie. Tam jedliśmy najlepszą pizzę - doskonale doprawioną, twardą (nie ma mowy o zwisających, sflaczałych kawałkach ciasta i cieknącym sosie), o hipergrubej warstwie sera. W przerwie od kuchni włoskiej skusiłam się na sałatkę z kurczakiem i również się nie zawiodłam, a przecież to dość przeciętne danie.





Galeteria La Sorbettiera
Jeśli planujecie mieszkać we Florencji bardzo polecam wam wybrać nocleg w dzielnicy Oltrarno, ponieważ to raj pod względem klimatycznych knajpek, pubów i restauracji. Miałam ochotę wejść do każdej, ale portfel mówił stanowcze nie. Jeśli tylko się tu znajdziecie odwiedźcie lodziarnię La Sorbettiera - znajdowała się tuż przy naszym mieszkaniu! Wybór smaków jest ogromny. Znajdą się również sorbety i bezglutenowe wafelki. Dla tych, co nie lubią wafli, są kubeczki. Jest świetną alternatywą dla zatłoczonej, słynnej lodziarni Santa Trinita :) Nie pożałujecie!


Ditta Artigianale
Gdy tam trafiliśmy poczuliśmy, jak bardzo ważne są dla nas ciekawe wnętrza i jaką męką były czasem wizyty w takich estetycznych koszmarkach typu Ciro and Sons. Po przekroczeniu progu Ditty poczułam się, jak w Pradze, Sztokholmie, czy Warszawie. Wystrój bardziej "północny", nowoczesny, z naciskiem na interesujące detale (syfony do parzenia kawy, łał!). Kawę można wypić przy długim stole barowym przy oknie, przy stoliczku, siedząc w wygodnych, dużych fotelach, przy stolikach w głębi kawiarni lub ogródku. Miejsce jest przestronne, jasne, zatłoczone od wczesnych godzin porannych - wiem, co mówię, byliśmy tam na otwarcie o 8 rano, tuż po spacerze podczas wschodu słońca. W ofercie mają duży wybór kaw - można je również kupić na miejscu. Dwukrotnie zdecydowaliśmy się na cappucino z mlekiem kokosowym (było do wyboru zwykłe, migdałowe, sojowe - płatne dodatkowo  1 euro). Polecam to miejsce z całego serducha. Atutem jest również bliskie położenie Ponte Vecchio i stosunkowo niskie ceny (i nie ma coperto!). Wieczorem polecam wstąpić na drinka.









Il Desco
Mam bardzo mieszane uczucia względem tego miejsca. Menu było bardzo ciekawe, zgodne z obecnymi trendami na żywienie bio, wege, czy bezglutenowe oraz czytelnie opisane, jeśli chodzi o alergeny. Kelner również był bardzo zorientowany w kwestii potencjalnych nietolerancji. Zamówionemu deserowi nie mam nic do zarzucenia - mocno czekoladowy mus z orzechami. Prosto, bez udziwnień. Niestety obsługa kelnerska pozostawiała, tak wiele do życzenia... Czas spędzony w tym miejscu po odjęciu tego na faktyczne jedzenie stanowi jakiś ewenement. Przyniesienie menu, przyjecie zamówienia, oczekiwanie na danie, na rachunek, na resztę... a grrrr! Nieprzyjemne doświadczenie. Możliwe, że mieliśmy pecha w postaci dużego ruchu i małej obstawy kelnerskiej, więc nie odradzam, tylko informuję :)



Siena
Numero Unico
Idealny przykład, że do Włoch można jechać bez reaserchu dotyczącego bezglutenowych knajp. Planowaliśmy spędzić w Sienie jeden dzień - bazą wypadową i powrotną była Florencja. W okolicach pory obiadowej zaczęłam intensywniej przeglądać wystawione menu przed restauracjami i - bach, znalazłam za trzecim podejściem! Bezglutenowe makarony z sosami, gnocchi, bruschetty, ravioli - już chyba brzmi nudno, prawda? ;) Taki klimat!



Bolonia
Il Velerio
Największe pizze, jakie jadłam gdziekolwiek i kiedykolwiek. Nie wiem, jaki trzeba mieć żołądek lub ile ich posiadać, by móc to w siebie wchłonąć, a wiem co mówię, bo jestem w stanie przyjąć niesamowite ilości jedzenia :D Niestety rozmiar to jedyna zaleta, ponieważ w smaku są dość bezpłciowe i niebezpiecznie zbliżają się do faktury sflaczałego ciasta. Polecam na wielki głód, bo ten na pewno zaspokoicie - doznania smakowe będą niewielkie. Oczywiście, jest możliwość zamówienia pizzy bezglutenowej - są trochę mniejsze od zwykłych, ale to nadal giganty.

Fiordaliso
Urocza knajpka z bogatym wyborem bezglutenowych ciast i kanapek (niestety z laktozą) w niskich cenach. Podczas drugiego dnia pobytu wybraliśmy się tam na drugie śniadanie. Jako turyści, którym nigdzie się nie spieszy z rozbawieniem obserwowaliśmy tłoczących się Włochów przy barze, którzy wręcz z zegarkiem w ręku zjadali rogale i popijali je espresso. Obsługa w tym miejscu jest szalenie sympatyczna, a popołudniami nie ma tu za wiele ludzi. Ponadto miejsce to jest usytuowane blisko starego miasta, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by do niego nie zajrzeć. Jak już tam będziecie, zwróćcie uwagę na żyrandol z kieliszków!




Botanica Lab
Perła naszych gastronomicznych wojaży. Znaleziona podczas pobytu w Bolonii, absolutnie spełniła nasze oczekiwania i zostawiliśmy w niej ostatnie pieniądze, choć nie jest tam drogo ;) Jak bardzo niespotykani są turyści w knajpach innych niż typowo włoskie, zorientowaliśmy się już na wejściu, gdy kelnerka zapytała nas czy jesteśmy świadomi, że to wegańska knajpa. Z radością przytaknęliśmy, mając już dość pizz i makaronów. Zamówiłam rollsy z surowymi warzywami i sosem z nerkowców w papierze ryżowym. Na deser wybrałam brownie. Wiele dań jest bezglutenowych - wystarczy zapytać kelnerki zorientowane w temacie. Wszystko było smaczne, wyraziste i podane w akceptowalnym czasie. Wystrój tego miejsca również prezentował się bardzo dobrze i gdyby nie tłum w porze lunchowej, pewnie zrobiłabym więcej zdjęć. Gorąco polecam!






Mam nadzieję, że te informacje były przydatne :) A jakie Wy macie refleksje na temat włoskiej kuchni? Macie w zanadrzu jakieś ciekawe adresy? Zgadzacie z moimi opiniami, czy może macie odmienne zdanie? Dajcie znać w komentarzu!

You May Also Like

0 komentarze

Szukaj

Blog Archive