Pięć praw remontu

by - 15 sierpnia


I prawo remontu
Jak coś ma się opóźnić o miesiąc, to opóźni się o dwa.


II prawo remontu
Nic nie można w życiu innego zaplanować, a jednocześnie każdy dzień jest taki sam - codziennie okazuje się, że po coś gdzieś trzeba jechać, kogoś umówić, coś odebrać, tamto załatwić i wkurzyć się że wzięłam urlop, a firma kurierska postanowiła dostarczyć paletę płytek jednak kolejnego dnia. Jestem człowiekiem, który miał plany zapięte na suwak na brodzie, a poddałam się po tygodniu. Nie mam planów dalej niż na jutro. Nigdy nie wiesz, kiedy się okaże, że wybrane żarówki są złe i wszystko bombki strzeliło - jedziesz oddać jedne, zaczynasz szukać innych. 


III prawo remontu
Twoje umiejętności w Excellu podnoszą się. Odkrycie, jak sformatować kluczową komórkę, by świeciła się na czerwono, co jest sygnałem, że obiady z powietrza stają się realne, przychodzi niespodziewanie szybko. 

Jak ogarniacie budżet remontowy bez Excella - nie wiem!


IV prawo remontu
To co wydaje się takie mało znaczące dla całości i wybór powinien odbyć się na raz-dwa-trzy, nagle rozciąga się w czasie. Ot, taki sedes. Idziesz do sklepu, patrzysz, dobra ten się wydaje spoko, w sumie każdy wygląda tak samo. A spędziliśmy tam z pół godziny porównując kształty misek.

Lakieru do paznokci nie wybierałam tyle co fug!


V prawo remontu
Masz załatwić jedną rzecz, a lądujesz w dziale drzwiami oraz ościeżnicami i niczym Lenny z Memento Nolana, myślisz: "Czy naprawdę pojawiłam się tu z własnej woli? Nic nie pamiętam, gdzie są moje notatki? Czy temu sprzedawcy mogę zaufać...?".

Ostatecznie nic nie załatwiam, uciekam, a w domu płaczę, że ze mnie ciućmok i oferma.

Sprawa z tym V prawem remontowym wygląda tak: jeśli cały czas czujesz się, jak głupek w sprawach remontowo-usługowo-sprzętowych, to nie dlatego, że głupkiem jesteś, tylko Ci po drugiej stronie, robili to już milion razy i przestali czuć, że jest na świecie ktoś, kto pierwszy raz słyszy takie słowo jak „fornir”. I że na nowo trzeba każdemu tłumaczyć to samo. Zupełnie jak takiemu Lenny'emu. Klient zbiorowy dla "drugiej strony" to właśnie taki Lenny. Im pewnie też idzie zwariować*.

Wmówić samej sobie, że jestem głupia, to dla mnie żaden problem. Nie takie rzeczy potrafię zrobić zanim jeszcze wstanę z łóżka. Jednak wymieniając doświadczenia, okazuje się, że całkiem nieźli ogarniacze tematów wszelakich, z remontem czują się, jak wieczne dzieci we mgle. Nie jesteśmy sami, nie jesteśmy głupi. Trzeba mówić swojej głowie miłe rzeczy. Głaskać i pocieszać. Być pełnym zrozumienia. Tylko wtedy przetrwamy. Ja i moja głowa. Nasze głowy. Uważajcie, co tam gadacie do siebie, bo się naprawdę słuchacie!




* Ale raz nie wytrzymałam i powiedziałam panu w EURO RTV, że mam prawo czegoś nie rozumieć i tłumacząc mi to, nie musi używać protekcjonalnego tonu. Myślę, że powiedziałam to bez agresji, ale kto mnie tam wie. 

You May Also Like

2 komentarze

  1. jakbym czytała o sobie. ja już po paru dniach miałam dość. najpierw spec kazał mi zamawiać NA JUŻ wyposażenie łazienki, a koniec końców wanna na miejscu stanęła po 5 miesiącach. w ciągu tych 5 miesięcy była w każdym z pomieszczeń. trochę stała w sypialni, trochę w kuchni by ostateczni znaleźć się w przedpokoju. tylko na balkonie jej nie było. jeszcze VI prawo ode mnie to 'wszystko co kupisz jest złe'. co bym nie kupiła to majster grymasił. drzwi złe, farba zła, kafelki też złe. no wszystko złe. trzymałam się dzielnie przez kilka miesięcy. może z 2. po tym czasie przestałąm się z nim dogadywać, wkurzał mnie, był chamski. dlatego wszystko zrzuciłam na chłopaka. to on był tłumaczem między mną a nim. ja mówiłam co chcę i jak a on przekazywał wiadomość dalej. na koniec gość zniknął nam na prawie miesiąc, nie odbierał telefonu. okazało sie ze miał robotę gdzieś indziej i tak oto remont który miał się skończyć na początku lipca trwał do 31 sierpnia. dodatkowo źle podłączył zmywarkę i musieliśmy sami ją poprawiać. nerwy zepsute. stres, kasy brak. i tak jak mówisz codziennie trzeba było coś załatwiać. najlepiej na już, albo na wczoraj. niewazne że nie masz czasu, że praca, że masz życie inne. NIE. ma być na już. człowiek leciał z jęzorem na wierzchu żeby zdążyć przed zamknięciem sklepów a na drugi dzień okazało się że ta rzecz wcale nie była potrzebna teraz a np. na za 2 tygodnie. nóż się w kieszeni otwierał. nienawidzę remontów. nienawidzę. dodatkowo gość notorycznie nazywał mnie Marlena.
    najmilej wspominam pana stolarza od mebli kuchennych. przyszła ekipa o 10. do 17 miałam zrobioną kuchnię, powkładane sprzęty, zlew, gratis dostałam okap i jeszcze zszedł mi z ceny. a wyrobił się o tydzień wcześniej niż miał się zjawić. remonty są dla ludzi o mocnych nerwach. budżet pisałam, skrupulatnie przez kilka miesięcy, ale pod koniec się poddałam. brakło mi mocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim przygotuj dokładny plan remontu i upewnij się, że wszystko jest skoordynowane przed rozpoczęciem prac.

    OdpowiedzUsuń

Szukaj

Blog Archive