Jak ułatwić sobie podróż? #2

by - 04 września

Wszystkie punkty z tej listy już prawie odhaczyłam, ale pojawiło się kilka nowych przemyśleń w związku z ostatnimi podróżami. Jeśli tak, jak ja lubicie mieć wiele rzeczy przewidzianych, a na drugie imię macie "organizacja", to zapraszam do tego wpisu.



1. Aplikacja Sygic Travel
Przy okazji najbliższego wyjazdu odkryłam Sygic Travel. Aplikacja działa zarówno mobilnie, jak i na desktopie. Zastępuje mi Google Keep, Kalendarz, Evernote i Google Maps, choć tego ostatniego raczej nigdy się nie wyrzeknę. Najlepiej zacząć od wyboru nowej podróży, określenia dat i miejsc docelowych. Aplikacja podpowiada, jakie miejsca znajdują się w interesującej nas lokalizacji, a dodawane do planu dnia układają się w najbardziej efektywną w zwiedzaniu listę. Ponadto aplikacja określa, ile mniej więcej czasu zajmuje odwiedzenie konkretnych miejsc, więc jesteśmy w stanie realnie zaplanować dzień. Plan dnia można podglądać w formie listy albo mapy z wytyczoną trasą. Do każdego z miejsc można też dopisać notatkę. W aplikacji, oprócz zabytków i miejsc typowo turystycznych znajdują się również restauracje, czy obiekty związane z transportem. Niestety czasem Sygic Travel wskazuje na niektóre obiekty błędnie i warto dyskusyjne punkty na mapie weryfikować z Google Maps. Z Sygic Travel będę korzystać po raz pierwszy podczas wakacji we Włoszech, choć na pewną będę się wspierać Google Maps, które jest chyba niezastąpione. Na pewno podzielę się wrażeniami po powrocie.

2. Zakup wejściówek online
Jadąc w miejsca oblegane przez turystów warto sprawdzić, czy obiekty, które chcecie zwiedzić nie oferują możliwości zakupu biletów online. W przypadku Galerii Uffizi i Galleria dell'Accademia we Florencji tak właśnie było. Z opowiadań wiem, że kolejki do zakupu biletu na miejscu są ogromne, choć istnieje opcja kupienia biletu w krótszej kolejce, gdzie sprzedawane są wyłącznie bilety "na jutro". Wejście z biletem zakupionym online też trwa szybciej, bo posiadaczom voucherów online również dedykowana jest inna kolejka. Warto zrobić wywiad w tym celu, żeby nie okazało się, że wyczekane przez nas odwiedziny są niemożliwe w realizacji - na przykład z braku biletów na kilka dni wprzód. Nie zawsze jednak kupno biletu online z wyprzedzeniem będzie tańsze - czasem dochodzą opłaty za sprzedaż internetową. Problematyczna jest również kwestia przewalutowania, ponieważ banki mają różne kursy walut. 

3. Płatności kartą - co trzeba wiedzieć
O płatnościach kartą wspominałam trochę przy okazji urlopu w Sztokholmie w tym poście. Z własnego doświadczenia widzę, że warto wybrać bank, który ma korzystne kursy waluty i nie nalicza dodatkowej opłaty za przewalutowanie. Nie stracimy wtedy miliona monet na transakcjach, a przecież podróżowanie bez gotówki jest bardziej komfortowe. Jeśli płacimy kartą warto też sprawdzić limity płatności. Niby to oczywista sprawa, ale do raz ustalonych limitów, raczej nie wracamy chyba że w momencie, gdy niespodziewanie transakcja zostaje odrzucona... Takich zmian nie zawsze można dokonać z poziomu aplikacji mobilnej. Fajnie byłoby nie zawracać sobie głowy takimi rzeczami na wakacjach. Przy okazji posługiwania się kartą warto również rozeznać się w opłatach za wypłatę w bankomatach za granicą. Czasem jest to stała kwota, czasem ustalony procent od wypłacanej kwoty. Banki oferują również wykupienie taryfy, która znosi opłaty, jak wyżej. Sprawdźcie w swoich!

4. Kosmetyki do zadań specjalnych
Jeśli wybieram się tam, gdzie jest ciepło zabieram filtry przeciwsłoneczne z bardzo wysoką ochroną. Nie schodzę poniżej 50 SPF w przypadku twarzy. W kwestii makijażu - jeśli nie chcemy z niego rezygnować warto również rozważyć zmianę kremowego podkładu na mineralny (lżejszy w takie upały) lub krem BB z filtrem. Ja pewnie wybiorę tę drugą opcję lub tylko puder bambusowy nałożony na filtr - świetnie matuje. Przydać mogą się również mgiełki ochronne na włosy lub woda termalna w aerozolu.  W ilości zabieranych kosmetyków ograniczać może nas tylko bagaż i rozsądek (w bagażu podręcznym 1 litr kosmetyków, w tym 100 ml maksymalnie na każdy płyn; jako płyny liczą się również podkłady, błyszczyki, czy tusze do rzęs), chyba że mamy wykupiony bagaż rejestrowany - wtedy precz z rozsądkiem :D Jeśli wybieramy się gdzieś, gdzie jest bardzo zimno... również polecam zabieranie kremu z filtrem, bo brak palącego słońca jest złudzeniem i postawiłabym na hiper odżywcze, nawilżające kremy.

To już moje drugie opakowanie serum od Resibo. Poprzednie starczyło mi na pół roku i jest absolutnie fantastyczne. Nad innymi produktami tego typu ma taką przewagę, że... działa :) Filtr przeciwsłoneczny od Biodermy sprawuje się dobrze, ale bardzo bieli skórę, jeśli przesadzimy z jego ilością. Pokryty pudrem bambusowym z Biochemii Urody wygląda jednak całkiem dobrze. Na zdjęciu nie jest dobrze widoczny (no, mistrz ze mnie, naprawdę, ale chyba nikt nie powie, że jakaś firma mogłaby mi płacić za takie profesjonalne zdjęcia :D ) krem Sunbrella i bardzo go polecam. Wysokie filtry, naturalny skład podobnie, jak Bioderma. Jednak najlepiej sprawdzi się na innych partiach ciała niż twarz (za tłusty). Okragłe pudełeczko to puder mineralny od Anabelle Minerals, którym w sumie do tej pory nie umiem dobrze nałożyć, ale widzę różnicę w "ciężkości".

5. Przejrzyj blogi podróżnicze lokalsów

Dzięki temu można odkryć miejsca, o których milczą przewodniki, zjeść w knajpach, których raczej nie wzielibyście pod uwagę, dowiedzieć się o wydarzeniach, które akurat będą odbywały się w miejscu, do którego przyjeżdżacie. Ta forma czerpania informacji ma nieocenioną wartość. Obserwujesz na Instagramie kogoś, kto mieszka w mieście, które chcesz odwiedzić? Napisz do niego, może akurat będzie miał coś ciekawego do zaproponowania. Social-media mają niesamowitą moc, skracają dystans i nie zaraz zdarzyło mi się być zasypaną wiadomościami o miejscach, które powinnam zobaczyć, gdy poinformowałam na profilu, o tym gdzie akurat jestem.



6. Podróżujesz autem? Zapoznaj się z trasą.

Żaden ze mnie kierowca, ale widzę jak do poruszania się autem po Włoszech zabiera się Michał. Całą trasę "przejechał" na google maps - zarówno patrząc na mapę z góry, jak i poruszając się nią za pomocą Street View. Posprawdzał drogi, jakimi będziemy się poruszać - czy są to płatne autostrady, trasy szybkiego ruchu, czy zwykłe drogi. Dzięki temu wydzieliliśmy dodatkowy fundusz na opłaty za przejazd autostradą - wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie to niezbędne. Czuję się bezpieczniej, wiedząc, że nie jedziemy na ślepo, a Michał pewniej. Zawierzanie tylko GPS'owi nie zawsze się sprawdza... A jeśli chcesz coś wiedzieć o wypożyczaniu aut, to pisałam  o tym trochę tutaj.



7. Jedzenie "na rozruch" i co jeśli obowiązują cię żywieniowe ograniczenia

Sygnalizowałam już tę poradę w poprzednim poście z cyklu. Posiadanie jedzenia podczas pierwszego dnia jest szalenie wygodne i rozładowujące stres - przynajmniej u mnie :) W zależności, jak długa czeka nas podróż zabieram odpowiednią ilość jedzenia. W tym roku, oprócz przelotu, w planach jest prawie trzygodzinna jazda autem. Na pewno zapakuję upieczone przeze mnie bezglutenowe grissini (z tego przepisu - jestem absolutnie w nim zakochana), muffinki z resztek mąk, owoce (banany, jabłka), orzechy, surowe marchewki, pomidorki koktajlowe i ogórki. Wymieniam rzeczy, które prawdopodobnie zostaną w mojej lodówce przed wyjazdem i nie będę miała możliwości ich zamrozić - albo jakoś je przetworzę albo będę musiała wyrzucić. Zachęcam również do racjonalnej oceny zabierania jedzenia w podróż - jednak z reguły jedzie się gdzieś, gdzie jest cywilizacja (no, chyba że nie! :D ) i nawet osoby z ograniczeniami żywieniowymi, jak ja, dają radę. Na miejscu jako przekąski jem to, co zdążyłam już wymienić - pojawiają się jeszcze wafle ryżowe i jajka w postaci na twardo lub omletu (są super do zrobienia czegoś w formie kanapki). Ponadto przed wyjazdem robię baaardzo szczegółowy wywiad (np. na Foursquare)i w sumie nigdy nie narzekałam. W Budapeszcie i Sztokholmie było mnóstwo bezglutenowych i paleo produktów w sklepach; restauracyjnie też bardzo ok,  w Pradze jadłam najlepsze bezglutenowe desery, na Sardynii większość ludzi ma stwierdzoną nietolerancję na gluten i laktozę lub celiakię, więc bezglutenowe pizze, czy makarony nie były problemem. Na co dzień nie jem tych wszystkich bezglutenowych makaronów z mąki kukurydzianej, bo kukurydza mi nie służy i są po prostu niesmaczne, ale jeśli to jedyne, co mi proponuje szef kuchni, a nie mam pod ręką żadnej innej restauracji, to ok - przeżyję ;)

You May Also Like

0 komentarze

Szukaj

Blog Archive